czwartek, 23 lutego 2017

Emma Donoghue - Pokój



Kiepski to dzień na czytanie "ciężkich", przygnębiających książek. Szare chmury za oknem, plucha i pełno błota - w taki dzień pije się dużo kawy i ogląda komedie zagryzając czekoladą. Czy to jeszcze zima, czy już ponura wiosna? Założę się, że nikt nie posądza mnie o masochizm, ale ja sama chyba zaczynam mieć takie podejrzenia. 
Dziś rano skończyłam książkę, która nie ma nic wspólnego z komedią, choć parę razy wywołała na moich ustach uśmiech. Ale z wesołością nie miało to nic wspólnego. 
Pokój Emmy Donoghue. Ta książka jest dostępna w języku polskim już od kilku lat i zawsze zbierała dobre opinie. Po raz pierwszy zetknęłam się z nią  na lubimyczytać.pl i fabuła od razu wydała mi się ciekawa. Dodatkowo motywowała mnie jej dobra średnia wśród czytelników (na tą chwilę 7,69), która w moich oczach dość wysoko ustawiła jej poprzeczkę. Trochę się do niej zabierałam, bo dodałam ją do mojej listy książek do przeczytania około 2 lat temu, na mojej półce (na 'stosie hańby" ;)) spędziła kilka miesięcy, no i w końcu doczekała się swojej szansy.
Czy ją wykorzystała?

Dla pięcioletniego Jacka Pokój jest całym światem. To tu się urodził, to tu bawi się i uczy ze swoją mamą. Na noc mama układa go do snu bezpiecznie w szafie na wypadek, gdyby przyszedł Stary Nick. Dla Jacka Pokój jest domem, dla jego Mamy więzieniem, w którym została zamknięta przed siedmioma laty. Dzięki ogromnej determinacji, pomysłowości i bezgranicznej matczynej miłości udało jej się stworzyć dla synka namiastkę normalności. Niestety ciekawość chłopca rośnie z wiekiem i Mama zdaje sobie sprawę, że Pokój nie wystarczy mu na długo…
Porywająca historia o matce i synu oraz ich miłości pozwalającej przetrwać to, czego przetrwać niepodobna. To powieść przejmująca, chwytająca za serce, poruszająca najczulsze struny naszej wrażliwości.
(opis znaleziony na:  http://www.soniadraga.pl/produkt/1777/proza-pokoj-wyd-filmowe.html)


No, powiedzcie mi, że to nie brzmi fascynująco! Mały chłopiec. Troskliwa mama. Złowrogi Stary Nick (trzeba przyznać, że jak dla mnie ten przydomek brzmi dość groźnie!). Tajemniczy Pokój.
To brzmi jak przepis na absolutnie przejmującą, wciągającą historię, po której nie śpi się nocami z przejęcia! Czy może tylko dla mnie tak to brzmi? ;)
No dobra, to z czym tak na prawdę mamy do czynienia?

Jack ma faktycznie 5 lat i od samego urodzenia mieszka w Pokoju. Tak na prawdę Pokój jest szopą w ogrodzie Starego Nicka - porywacza, który 7 lat wcześniej porwał Mamę Jacka i siłą umieścił w gruntownie do tego celu przygotowanym miejscu. Szopa jest wygłuszona i zabezpieczona na wszelkie sposoby, tak, by porwana nie była w stanie się z niej wydostać (a próbowała). Nick co prawda dba o nich (jakby to nie brzmiało) - przynosi im zakupy, wynosi śmieci, zapewnia klimatyzację i ogrzewanie, stały dostęp do wody i łazienki - ale wieczorami odwiedza Mamę... w bardzo niecnych celach.
W zasadzie nie wiem dlaczego od razu nie skojarzyłam tego, co czytam z historiami, o których przecież każdy słyszał. Internet jest pełen mrożących krew w żyłach historii o porywaczach, którzy nieraz całymi latami więzili, gwałcili i katowali swoje ofiary. Dopiero po przeczytaniu kilku opinii w internecie dotarło do mnie, że rzeczywiście, ta książka była inspirowana takimi właśnie historiami.

Ok, brzmi coraz ciekawiej, więc co sądzę o tej książce? 

Spotkałam się z opinią, że dużym plusem tej opowieści jest to, że jest opowiedziana z perspektywy małego chłopca. Gdyby było inaczej, mogłaby być zbyt trudna, smutna, wręcz tragiczna i  dołująca. Ale czy faktycznie to lepiej? Tak, historia zyskała na lekkości. Pięciolatek patrzy na świat inaczej, mniej serio. Wielu rzeczy nie dostrzega lub opiera się na opinii dorosłych. Trzeba przyznać, że dzięki zastosowaniu takiej a nie innej narracji, ta historia rzeczywiście nie doprowadza czytelnika do łez i nie przygnębia. Ale stwarza to inne problemy. Język pięciolatka jest specyficzny. Wielu rzeczy nie potrafi opisać wprost czy ich nazwać, tworzy więc własne nazwy i opisy. Przyznam się, że mimo, iż pracuję z dziećmi, tu miewałam kłopoty ze zrozumieniem tego, co autorka miała na myśli. Kilka kwestii stało się dla mnie jaśniejszych dopiero po przeczytaniu kilkunastu (jeśli nie kilkudziesięciu) innych stron. Dajmy na to kwestia karmienia piersią. Kiedy chłopiec mówił o "Częstowaniu się", nie od razu zrozumiałam o co chodziło. 
Co jeszcze mogę zarzucić językowi? Jack ma pięć lat i niektórych słów nie zna a inne przeinacza, ale mimo to jego spostrzeżenia niekiedy bardziej przypominają spostrzeżenia dorosłej osoby niż dziecka. Być może gdyby autorka obrała sobie na bohatera dziecko nieco starsze, chociażby sześcioletnie, miałabym mniejsze wrażenie fałszu. Tym czasem miałam wrażenie, że czytam o bardzo niedojrzałym dorosłym albo o dziecku, któremu ktoś ciągle mówi co ma myśleć. 
Kolejną niezrozumiałą dla mnie sprawą są uczucia matki do chłopca. Z perspektywy  Jacka sprawa jest oczywista - Mama jest najważniejsza, najukochańsza, jest całym jego światem. Zaczynając lekturę często się uśmiechałam. Tyle z niej biło ciepła i wzajemnego uczucia! Czuło się, że ta dwójka jest dla siebie wszystkim i łączy ich bardzo głęboka więź. Opis ich codziennych zajęć - mimo całego tragizmu sytuacji - również brzmiał, jakby świetnie się razem czuli, bawili i spędzali czas w atmosferze miłości i wzajemnego zrozumienia. Przy tym oczywistym było, że Mama stara się chronić synka. Mama, która w miarę możliwości starała się stworzyć Jackowi namiastkę normalnego życia, zatajała przed nim wiele faktów i pozwalała mu wierzyć, że cały świat ogranicza się tylko do małego pomieszczenia. To również był sposób, w jaki starała się roztoczyć nad synkiem ochronę. Ale tak było mniej więcej do połowy książki. Potem dziecko zaczyna zadawać niewygodne pytania i od słowa do słowa wychodzi na jaw, że Pokój nie jest całym światem, istnieje więcej ludzi niż oni i Stary Nick, Mama ma własną mamę a to, co widać w telewizorze istnieje na prawdę a nie na jakiejś obcej planecie. Dziecko poznaje te prawdy, wysłuchuje opowieści, ale nie bardzo w nie wierzy. W końcu nie zna niczego poza tym pokojem! Nie może uwierzyć, ale bardzo się stara, bo Mamie na tym zależy.
A zaraz potem Mama postanawia pójść na całość i opowiedzieć chłopcu historię swojego porwania. 
Może nie byłoby to dziwne, gdyby nie wiek dziecka. Gdyby nie fakt, że jeszcze dzień wcześniej Jack myślał, że drzewa są tylko na niby. Ale Mama nie widzi w tym nic dziwnego. Najwyraźniej nie jest też dziwne, że dziecko wszystko w lot rozumie. 
Ale, ale, potem jest tylko ciekawiej. Stary Nick, wkurzony zachowaniem niewdzięcznej niewolnicy, odcina naszym bohaterom elektryczność. Powoli kończy się jedzenie, wieczorami jest ciemno jak w kretowisku a robi się też coraz zimniej. I kiedy już Mama prawie traci nadzieję, zapala się lampa. I to zdarzenie utwierdza Mamę  w przekonaniu, że pora uciekać.
Jak już wcześniej wspomniałam, próbowała już w przeszłości. Dwa razy i oba się nie powiodły. Ale teraz miała asa w rękawie - Jacka! Dziecko wychowane w 4, ciasnych ścianach. Mama przekonuje chłopca, że muszą się wydostać z Pokoju. Chłopiec coś tam mruczy, trochę się opiera, ale czego się nie robi dla Mamy? Postanawiają więc, że uciekną. Mama postanawia, że natychmiast, Jack jest tym lekko zszokowany, bo nie myślał, że tak szybko to nastąpi. Ale koniec końców - zgadza się. Plan jest prosty. Jack udaje chorego, żeby Stary Nick zabrał go na pogotowie. Oczywiście jest do przewidzenia, że nic z tego nie będzie, ale próbują. I kiedy rzeczywiście nic z tego nie wychodzi, wdrażają plan B - Jack udaje trupa...
Będę szczera. Wiem, że tonący brzytwy się chwyta. Wiem, że niewiele mieli innych możliwości. Ale wiem też, że nawet zdaniem Mamy, ten plan był niebezpieczny. A mimo to nakłoniła swoje jedyne dziecko, żeby zawinięte w dywan dało się wywieźć z jedynego miejsca, jakie znało w życiu, przez człowieka, którego się bało, w środku nocy, aby zeskoczyło z samochodu i pobiegło w ciemną noc, w nieznaną okolicę, do obcych ludzi (a przypomnijmy: jeszcze niedawno  nie przypuszczał nawet, że na świecie jest więcej niż 3 osoby) i uratowało ich oboje...Czy ten plan miał jakiekolwiek szanse na powodzenie? Moim zdaniem niewielkie. Ale oczywiście, udało się. I co następuje później? Coś jeszcze mniej prawdopodobnego. Przyjeżdża policja i zaczynają się poszukiwania Mamy. Jak myślicie, ile im to zajęło? Sądząc po długości tekstu, króciutko. Najpierw zbierają z chodnika kupkę nieszczęścia (zapłakanego Jacka), potem go wypytują (i choć Jack zna trudne słowa, jest świetny w zapamiętywaniu długich zdań usłyszanych w telewizji i na ogół jest bardzo ogarniętym chłopcem, to w rozmowie z policją idzie mu bardzo, bardzo słabo) i jakimś cudem z tej rozmowy zostaje wyciągnięty  kluczowy wniosek: mama jest niedaleko, bo tylko  3 znaki stopu i jeden zakręt dalej. A potem już z górki.
Ja na prawdę nie chcę się czepiać, ale czy w rzeczywistości to miałoby szansę się powieść?
No, nie ważne. Potem następuje część książki, która opisuje życie Mamy i Jacka w Nazewnątrz, czyli poza Pokojem. I przyznam się szczerze, że to była dla mnie część najtrudniejsza do zniesienia. Chłopiec- niedostosowany społecznie, bo przecież ze społeczeństwem nie miał nic  wspólnego - musi się przyzwyczajać do wszystkiego, nawet do noszenia butów czy prysznica. A w tym czasie Mama zajęta jest odzyskiwaniem straconego życia...

Tutaj zakończę. Moja ocena? 4/10. Czemu tak nisko? Mam wrażenie, że mimo świetnego założenia, autorka nieco się pogubiła. Intelektualnie postarzyła głównego bohatera, którego narracja była najmocniejszą stroną tej książki. Przez takie postarzenie, książka straciła wiele w moich oczach. Również wiele sytuacji, niezbyt moim zdaniem wiarygodnych, odebrało opowieści cały realizm. Wszystko tam dzieje się zbyt szybko, zbyt łatwo i w niewłaściwy sposób.
Ale to tylko moje zdanie :)
Możecie twierdzić, że się czepiam, że jestem krytyczna na siłę, ale po przeczytaniu tej książki, mam małego kaca. Zawsze go mam kiedy świetnie zapowiadająca się książka, ostatecznie mnie rozczarowuje. Niestety.

A co Wy sądzicie o tej książce? Jak wrażenia? Pewnie niewiele jest osób, które oceniły ją tak nisko, jak ja. Koniecznie podzielcie się wrażeniami :)


A w kolejce do przeczytania już czeka Alicja w krainie rzeczywistości Melanie Benjamin :)

Witajcie!


Cześć!

Cieszę się, że do mnie trafiłeś. Mam nadzieję, że miło spędzisz tu czas.
Ten blog będzie o tym, co kocham, czyli o książkach, ale nie tylko. To jest mój kawałek podłogi i może się tu pojawić dosłownie WSZYSTKO! Postaram się nikogo nie zanudzić :)
Dyskusje i sugestie mile widziane. Ta wersja bloga jest raczej robocza i będę nad nią pracować, ale na razie jest, jak jest i proszę o wyrozumiałość :)

Pozdrawiam, W. :)